3 maja 2017

Czas wolny na weterynarii i studiach okołomedycznych - mit czy fakt?



Hej wszystkim!

Jak wam mija majówka? Ja spędziłam te kilka dni na błogim lenistwie, ale również aktywnym wypoczynku. Nadrobiłam zaległości w oglądaniu, czytaniu, spaniu. Ten czas naładował moje akumulatory. W końcu też jestem wyspana. Cudowne uczucie!

Przejdźmy jednak do tematu dzisiejszego posta. Mam wgląd do całkiem ciekawych statystyk. Według nich sporo osób wchodzi na mojego bloga przez zapytanie na stronie Google odnośnie czasu wolnego na weterynarii. Są również ludzie, którzy wpisują inne hasła, ale to pojawia się najczęściej. Średnio raz w tygodniu trafia się właśnie taki gość. By sprostać takim osobom, postanowiłam napisać tę notkę, tak aby podzielić się swoimi obserwacjami na ten temat.

Jak to jest z tym czasem wolnym na weterynarii? Naprawdę studenci tego kierunku siedzą całe dnie i noce z nosem w książkach, a ich skóra jest trupio blada od braku kontaktu ze słońcem?

Oczywiście obalam ten mit!

Studia na wydziale medycyny weterynaryjnej według statystyk (zarówno polskich jak i zagranicznych) należą do kierunków o najbardziej wymagającym czasie poświęconym na naukę. Poza tym do tego grona, związanego z ratowaniem życia w sposób bezpośredni jak i pośredni, należą również medycyna i farmacja. Nie zmierzamy się tutaj ze zrozumieniem matematyki czy fizyki wyższej. Nie walczymy ze sobą, by wbić do głowy setki paragrafów z kodeksów karnych czy rodzinnych. Trudność tego kierunku polega na czymś z goła innym.

Studenci tych kilku kierunków mają za zadanie połączenie wiedzy czysto książkowej, która jest naprawdę pokaźna, z przypadkami z życia codziennego. Często spotykam się z krzywdzącymi opiniami w internecie zarówno odnośnie lekarzy ludzkich jak i zwierzęcych. Oskarżenia na temat źle postawionej diagnozy. Przedłużające się leczenie. Brak możliwości pomocy w sytuacji bez wyjścia.

Ludzie zapominają, lub nie są tego świadomi, ale każdy pacjent jest osobną jednostką. W środku, chociaż podobnie zbudowani, odnajdujemy różnice. Czasem sposób pomocy, działający u jednego pacjenta, może być całkowicie niefunkcjonujący u innego.

Dajmy chociażby przykład skutków ubocznych leków, które znajdują się na ulotce dołączonej do opakowania. Czasem mogą pojawić się nudności, wymioty, halucynacje, pogorszenie wzroku, uszkodzenie wątroby czy ostra anemia. To są tylko przykłady skutków ubocznych. Oznaczają one, że u jakiegoś procenta populacji zażywającego dane lekarstwo, może dojść do takich objawów czy uszkodzeń ciała. Jednak nie zdarza się to u wszystkich, ponieważ każdy jest osobną, indywidualną jednostką reagującą w odmienny sposób na leczenie.

Taki prozaiczny przykład obejmuje również próby ratowania zdrowia oraz życia na różnym pułapie leczenia. Od zwykłych chorób bakteryjnych (bez dokładnego badania bakteriologicznego nie mamy 100% pewności co do działania antybiotyków na dany szczep) po poważne zabiegi chirurgiczne i występujące nowotwory. Dlatego też zrozumienie tego, obejmujące zarówno wiedzę teoretyczną na temat fizjologii czy diagnostyki, a kończące na różnej odpowiedzi pacjenta, stoi przed studentem któregoś z wymienionych kierunków. Skupmy się jednak na tej weterynarii i jej czasie wolnym.

To prawda, że na tym kierunku jest o wiele mniej wolnego czasu niż innych. Nie mówię, iż te inne są przez to gorsze, lecz nie tak specyficzne jak weterynaria czy studia około medyczne. Często rozmawiam ze znajomymi innych kierunków i dostrzegam ogromną różnicę w nauce oraz przebiegu życia prywatnego. My jesteśmy de facto zmuszeni do ciągłego dokształcania się, intensywnej nauki i ogromnego stresu, które wywiera na nas uczelnia oraz prowadzący. Wtedy też większość z nas jest przykładowym studentem z memów. Nie wychodzimy spoza książek do późnych godzin, wkuwając różną terminologię, przebieg procesów czy oddziaływań mikroorganizmów na nasz organizm.

Miałam już kilka razy chwile zawahania czy naprawdę warto być tutaj, na tym konkretnym kierunku. Stres po prostu robił swoje. Piętrzące się zaliczenia, groźby wyrzucenia z uczelni przy najmniejszym potknięciu i bardzo wysokie progi zaliczeń powodowały narastającą obawę oraz panikę. Jednak mój facet przy każdej mojej chwili wahania i strachu opierniczał mnie solidnie i mówił żebym się ogarnęła. Dosłownie ;). Uspokajałam się więc i przechodziłam dalej.

Jednak po fali zaliczeń jest chwila na odetchnięcie. To nie tak, że my od października do czerwca nie mamy tygodnia wolnego. Zazwyczaj jest tak, że około półtora miesiąca to ciągły stres oraz nauka, wypompowujący całkowicie z energii i siły, a potem 2-3 tygodnie odpoczynku. Podczas tego okresu bawimy się zazwyczaj jak nigdy, zapominając na chwilę o tym co nas czeka za pewien czas. Wiem, że są również osoby, które balują pomiędzy zaliczeniami. Ja jednak nie jestem aż tak dobrze zorganizowana, więc te momenty zaliczeń pochłaniają każdą moją wolną chwilę. Jednak, gdy jest czas odpoczynku, wykorzystuję go na sto procent.

Moje zajęcia poza uczelniane również świadczą w pewnym sensie o czasie wolnym. Minimum raz w tygodniu staram się na siedem godzin pójść do kliniki, by uczyć się od strony praktycznej swojego przyszłego zawodu. Dzięki temu buduję relacje z lekarzami weterynarii, których podziwiam z każdym dniem coraz bardziej. Poznaję też innych studentów, którzy popychają mnie do dalszej walki o spełnianie marzeń.

Poza praktykami klinicznymi staram się rozwijać również naukowo. Na pewno tytuł lekarza weterynarii nie będzie moim ostatnim. Przynajmniej na ten moment nie mam zamiaru na nim poprzestać. Marzy mi się doktorat, lecz zobaczymy czy rzeczywistość nie spowoduje, że pozostanie on w sferze marzeń.

Znalazłam również sposób na chwilę wyciszenia się od natłoku obowiązków. Co tydzień chodzę pograć w tenisa oraz biegam na zajęcia na siłownię. Swoim zapałem zaraziłam kilka koleżanek na roku, które również zaczęły brać aktywny udział w budowaniu kondycji swojego ciała. Na pewno potem zaprocentuje to przy siłowaniu się ze swoim futrzanym pacjentem ;).

Mam również inne, pomniejsze, zajęcia poza uczelnią, lecz pozostaną one dla mnie i osób, które o nich wiedzą:).

Fakt, studia te są mocno pochłaniające czas. Drugi rok pod tym względem przebija dość mocno rok pierwszy. Jednak znajduję czas na inne rzeczy, które rozwijają mnie na różnych płaszczyznach. Staram się znaleźć równowagę.

Nie bójcie się więc tych studiów. Pomimo wszystkiego, całego stresu i naprawdę sporej nauki, zaliczenia przynoszą ogromną radość, a pomiędzy nimi da się znaleźć czas dla siebie :) Ja, oraz większość moich znajomych, jesteśmy tego doskonałym przykładem. No bo gdybym go nie miała to czy poświęcałabym mój wolny czas na prowadzenie bloga? Raczej nie ;)

A wy? Jakie macie odczucia?

14 komentarzy:

  1. Trafiłaś w punkt (znowu, może dlatego tak uwielbiam, Twojego bloga :D) Jestem na pierwszym roku i właśnie przed majówką mieliśmy 1,5 tygodnia cudownego luzu, chodzenie na uczelnie to była bajka. Po koszmarnych 3 tygodniach gdzie zaliczenie goniło zaliczenie, pamiętam,ze po ostatnim jak weszłam do domu to padłam na łóżko i przespałam 16 godzin. Nie ukrywam, ze przez ten stres wielokrotnie aż ryczałam przed książka, nie chciałam iść na kolokwium (szczególnie na jeden z praktycznych) i gdyby nie współlokatorka to pewnie bym nie wstała z łóżka :P. Teraz nadchodzi straszny maj i jeszcze gorszy czerwiec, już nie wiem jak się do tego zabrać. Masz jakieś rady jak uporać się z układem nerwowym? I jak oceniasz poziom końcowego egzaminu z anatomii i histologii? Były gorsze niż poszczególne kolosy czy podobny poziom?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Po pierwsze - bardzo cieszę się z powodu komentarza. Buduje mnie posiadanie stałych czytelników, ponieważ w końcu prowadzę tego bloga dla Was :) Po drugie - bardzo cieszę się, że jestem na topie z tematami ;).
      Jeżeli chodzi o układ nerwowy to ja w około półtora tygodnia siadałam codziennie na 2 godzinki i się po prostu uczyłam po kolei każdego wykładu + repetytorium. Zdałam bardzo ładnie :). Ale to był jeden z moich ulubionych tematów, więc punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Mi najdłużej zajmuje zawsze nauka łaciny. To na tym głównie siedziałam.
      Jeżeli chodzi o poziom egzaminów to z anatomii był łatwiejszy niż kolokwia. Przynajmniej dla mnie. Nie pytali o takie mało istotne rzeczy, ale właśnie te przydatne. Z histologii, jako że wiele pytań się powtórzyło, poziom trudności nie był zbyt duży. Jednak należy uważnie przejrzeć pytania, ponieważ wiele z nich ma zaznaczone błędne odpowiedzi. To niektórych zgubiło. Gdyby się nie powtórzyły to egzamin byłby naprawdę dość ciężki, bo pytania bardzo szczegółowe. A formuła ABCD wcale nie pomaga, bo mogą być wszystkie poprawne, ale trzeba wybrać tę najlepszą opcję.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Witam ponownie :) Zaglądałam tu regularnie sprawdzając, czy coś nowego się pojawiło i w końcu się doczekałam. Niestety dopiero teraz znalazłam czas na skomentowanie, bo mimo że było wolne, to czas przelatuje między palcami na tych studiach :P
    Nie jestem na studiach weterynaryjnych, czy okołomedycznych, ale temat czasu wolnego nie jest mi obcy. Kiedy zrzuci się masa kolokwiów na głowę, to brakuje tego czasu nawet na pójście do toalety. Już wtedy ma się wyrzuty sumienia, że się nie uczy. Nie wspominając o okresie przedsesyjnym.
    Ale właśnie, to wcale nie jest tak, że cały czas siedzi się zatopionym w książkach. Jeśli tak by miało być, to każdy prędzej czy później by zwariował. Dobrze jest poświęcać czas na własne zainteresowania i aktywności. Chociażby po to, by w rozmowach ze znajomymi móc opowiedzieć coś więcej niż to jakie są rodzaje orek rolnych czy na czym polega próba akroleinowa :P
    Nie mogę doczekać się kolejnych postów i trzymam kciuki za wszystkie Twoje zaliczenia w najbliższym czasie :)
    Ściskam ciepło,
    Acaila <3

    BLOG
    FANPAGE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Dziękuję bardzo za komentarz i tak długą wypowiedź. Wiem, że piszę nieregularnie, ale na napisanie notki zawsze potrzebuję kilku godzin żeby wymyślić ciekawy temat i go dopracować :) ale na pewno nie porzucę bloga, więc posty będą ;)
      Rozumiem Cię ze wszystkim doskonale! Moje hobby to przede wszystkim moje studia, ale od strony praktycznej, więc jestem jak szaleniec dla osob postronnych :D
      Dziękuję za trzymanie kciuków i rownież mocno ściskam je za Ciebie! Do usłyszenia w takim razie przy kolejnych postach :)

      Usuń
  3. podbijam pytanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Studia na weterynarii to jednak twardy orzech do zgryzienia. Ja planowałam pójść na ten kierunek, jednak ostatecznie poszłam za swoją drugą pasją. O dziwo grafika sprawia mi mnóstwo radości i nie mam aż tak dużo nauki. Powodzenia na studiach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i nawzajem ;) Dobrze jest mieć kilka pasji, by którąś z nich wybrać. Cudownie, że podoba Ci się na grafice! :)

      Usuń
  5. Ja w wolnym czasie zawsze uwielbiam grać na komputerze :) Ostatnio stąd ściągnąłem sobie CSa http://cs-16-download.pl/ i gra mi się tak samo dobrze jak za dzieciaka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba zawsze dobrze zadbać o swój wolny czas i dobrze go wykorzystać! Ja strasznie nie lubię marnotrawienia czasu bo jak myślę ile rzeczy można zrobić w tym czasie to mi szkoda :) Ostatnio zgłębiam tajniki medytacji mindfulness, której założycielem był rob nairn i polega na na nauce uważności i jest skierowana na Ciebie. Świetna sprawa!

    OdpowiedzUsuń
  7. wszystko jest kwestią organizacji. Nawet na najbardziej intensywnych studiach da sie wygospordarować czas wolny. Choć prawda jest, że studia takie wymagaja poświęcenia zdecydowanie większej ilości czasu na naukę

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tym wolnym czasem to różnie może być.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Generalnie studia to taki okres, że z tym wolnym czasem to różnie może być. Dobrze chociaż od czasu do czasu wybrać się ze znajomymi na przykład na koncert. Można nawet w internecie sprawdzić co się dzieje żeby odpowiednio wcześnie sobie wszystko zaplanować i kupić bilet. Są takie miejsca. Wygodna taka forma, a zawsze coś ciekawego dla siebie można znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  11. 23 year old Senior Editor Stacee Ferraron, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like Benji and tabletop games. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Envoy XUV. nastepny

    OdpowiedzUsuń