16 lutego 2018

Piąty semestr weterynarii



Hej wszystkim!

Bardzo dawno mnie tu nie było. Jednak z powodu ciężkiego roku oraz nowych obowiązków, które na mnie spadły, po prostu nie miałam czasu na pisanie nowych postów. Moja doba trwa tyle ile każdego, więc dodatkowe godziny nie wchodziły w grę ;) Jednak przejdźmy do rzeczy!

Piąty semestr za mną. Pierwszy raz sesję zimową przeszłam w pierwszym terminie :D Tak jak zawsze, fartem czy nie, omijam wrzesień to styczniowo-lutowe walki kończę dopiero za drugim podejściem. W tym roku udało mi się przejść bez poprawek. Zawdzięczam to zapewne temu, że w sesji odbywał się tylko jeden egzamin ;)

Semestr ten zaliczam do udanych. Pierwsze terminy były moje, poza jednym potknięciem z powodu przemęczenia, więc mogę sobie pogratulować. Dla mnie to naprawdę duże osiągnięcie, które zawdzięczam ciężkiemu wysiłkowi :)

O trzecim roku krążą plotki. "Najcięższy", "nie ma się życia", "wszystko przytłacza", "w głowie kłębią się myśli o porzuceniu tej ścieżki życiowej", "nic cię nie cieszy"... Będę kłamcą jeżeli im zaprzeczę. Ten rok faktycznie wyzwala wszystkie najbardziej negatywne emocje. Materiał, jaki zostaje narzucony do opanowania, jest nieporównywalnie większy niż w latach poprzednich. Poza tym złudny wolny październik i część listopada robią swoje. Trzeci rok ma to do siebie, że zaliczenia przychodzą falami. Na początku jest wolne, a potem w przeciągu niecałych dwóch tygodni dochodzi do ogromu zaliczeń. Kolokwia nakładają się na siebie. Po kilka w ciągu tygodnia, dwa w ciągu dnia to nic niezwykłego. Od połowy listopada robią się schody. Pod koniec grudnia jest chwila wytchnienia i w połowie stycznia na nowo. Jak ktoś nie zda w pierwszym terminie to poprawy zaczynają mu się łączyć z innymi zaliczeniami i efekt domina murowany.

Takie fale zaliczeń niszczą. Chociaż postanowiłam sobie, że będę uczyć się w miarę regularnie, ledwo nadążałam wyrabiać się ze wszystkim w listopadzie. W styczniu to była walka z każdym kolokwium. Nie było czas na nic więcej. Przed oczami były tylko setki leków, ich działanie oraz skutki uboczne, składniki dopełniacza, zmiany wewnątrz tkankowe przy różnych schorzeniach, nicienie i tasiemce... Przeżyłam kilkadziesiąt chwil wątpliwości, ucząc się setnej strony z przedmiotu. Zacisnęłam jednak zęby i się nie poddałam. Dzięki temu oficjalnie od ponad tygodnia jestem na kolejnym semestrze :)

Jednak, żeby nie było aż tyle smęcenia, bo trzeci rok to też dobre chwile :) Przyjrzymy się więc jak wyglądają poszczególne przedmioty, z którymi trzeba się zmierzyć na piątym semestrze weterynarii :)


PATOFIZJOLOGIA

Przedmiot wzbudzający skrajne emocje. Niektórych ulubiony, kolejnych znienawidzony. Ja go zaliczam do tych ciekawych. Faktycznie, kolokwia są bardzo stresujące. Odpowiedź ustna, gdzie należy zawrzeć wszystko co się wie w swojej odpowiedzi, u mnie wywoływała stany przedzawałowe. Podczas całego semestru są dwa kolokwia. Jedno dotyczy niedoborów witamin oraz minerałów, drugi natomiast zapaleń. Obowiązkowa znajomość łacińskich mian bardzo mnie stresowała, ponieważ nie mam do tego za grosz talentu. Nawet takiego najmniejszego. Krótko mówiąc - nie wchodzą mi ;). Na każde kolokwium trafia się do którejś z czterech prowadzących, u której odpowiada się w gabinecie parami bądź trójkami. Ja zawsze wchodziłam w asyście dwóch osób ;). Czas trwania odpowiedzi jest bardzo różny. U niektórych po około 20 minutach koniec, u innych w gabinecie można przesiedzieć nawet półtorej godziny. Jednak po każdym zdaniu moment zejścia stresu był czymś cudownym. Jakbym odkrywała El Dorado ;).
Ćwiczenia są prowadzone w dwóch salach. Jest część seminaryjna oraz mikroskopowa. Odczytywaliśmy zapisy EKG, wyniki badań krwi czy liczyliśmy leukocyty w rozmazach. To ostatnie było dla mnie dość ciężkie, ponieważ neutrofile oraz limfocyty zlewały mi się w jedno. Koniec końców jednak moja odpowiedź była bliska prawidłowej ;).
Trzy godziny zajęć mijały dość szybko, a tematy z układu krwionośnego należały do moich ulubionych. Ogólnie kardiologia jest czymś co mnie interesuje. Zarówno weterynaryjna jak i ludzka. Wcześniej chciałam być kardiochirurgiem dziecięcym jednak z powodów wcześniej opisanych na medycynę nie poszłam ;)


FARMAKOLOGIA

Moim zdaniem najcięższy przedmiot do nauczenia. Obrałam strategię tworzenia setek fiszek, które zabierałam wszędzie ze sobą, by w kółko powtarzać mechanizm, działanie czy skutki uboczne każdego z poszczególnych leków. Przez ogrom materiału, dość specyficzne nazwy substancji oraz różnice gatunkowe na ten przedmiot poświęcałam najwięcej czasu. Jednak to nie tak, że chcę ponarzekać, ponieważ przedmiot naprawdę lubię :)
Ćwiczenia bardzo ciekawe, prowadzone na zasadzie wykładu. Słuchanie o niuansach, drobnych różnicach, których sama bym nie wyłapała, naprawdę na plus. Poza tym cudowna katedra!
W ciągu semestru są dwa kolokwia. Pierwsze z nich obejmujące leki znieczulające, przeciwbólowe, przeciwzapalne, uspokajające i przeciwdepresyjne. Na kolejnym sprawdzana jest wiedza z zakresu substancji oddziałujących na przewód pokarmowy oraz układ krwionośny. Oba są pisemne. Znajdują się tutaj tabelki z uzupełnieniem tego co na moich fiszkach, zadania opisowe, prawda/fałsz, pisanie recept itp. Każda forma sprawdzenia wiedzy może się pojawić :) Jest to całkowity miks na kilku kartkach, które się otrzymuje.
Przede mną kolejny semestr, na którym to my będziemy tworzyć prezentację. Nienawidzę wystąpień publicznych, więc już się obawiam :D


FARMACJA

Przedmiot prowadzony naprzemienne z wykładem z farmakologii. Poznaje się na nim postacie leków, substancje towarzyszące potrzebne do ich wytworzenia oraz uczy pisania recept po łacinie. To ostatnie wałkowałam na poprzednich studiach, więc nie miałam z tym problemu :)
Zaliczenie pod koniec semestru. Na jednej kartce otrzymuje się pytania dotyczące teorii, a na drugiej recepty. Każda oceniana jest osobno.



PARAZYTOLOGIA


Przedmiot prowadzony przez bardzo sympatycznych prowadzących. Trwa cały rok. W semestrze zimowym omawiane są pierwotniaki (pierwsze kolokwium) oraz przerwy i tasiemce (drugie kolokwium). Tutaj niestety kłania się po raz kolejny łacina, ponieważ każdy z pasożytów ma swoją nazwę w tym języku. Kolokwia są ustne, więc nie ma czasu zastanowić się nad tym jak to napisać i w ogóle jak nazwać, także słowa przeze mnie wymawiane to były kalekie odpowiedniki poprawnego nazewnictwa ;). Nie przeszkadzało mi to jednak w opisaniu cykli, objawów chorobowych, możliwości zakażeń itp, dzięki czemu na koniec mam 4,5 :)


PATOMORFOLOGIA


Przedmiot prowadzony dość specyficznie. Na zmianę są zajęcia z sekcji oraz histopatologii. Na pierwszych z nich najpierw czeka wstęp i zaliczenie technik sekcyjnych (czyli teoretyczne podejście jak powinno się to wykonywać), a dopiero potem własne cięcie zwłok. Ja brałam udział w drugiej sekcji naszej grupy. Robi się ją w kilka osób, mając na to niecałe trzy godziny. Ja wraz ze znajomymi walczyliśmy ze zbadaniem przyczyny śmierci u kota. Oczywiście mi przypadło w udziale piłowanie miednicy i myślałam, że umrę gdzieś w połowie, bo ta piłka za nic w świecie nie chciała ciąć w poprawnym miejscu. Tak więc, jak prowadzący się odwrócił, wypiłowałam po prostu całą miednicę w najcieńszych miejscach, i po problemie ;)
Histopatologia wygląda podobnie to histologii. Najpierw jest wstęp dotyczący tego co będziemy oglądać, a potem ogląda się zmiany pod mikroskopem. Można robić zdjęcia co jest bardzo przydatne przed kolokwium, ponieważ drugi raz nie można obejrzeć preparatów. Takie powtórzenie czeka jedynie przed zaliczeniem z całych trzech semestrów przedmiotu.
W ciągu semestru dwa kolokwia. Jedno to właśnie zaliczenie technik sekcyjnych, a drugie ze szkiełek.


DIAGNOSTYKA KLINICZNA I LABORATORYJNA


Przedmiot praktyczny. W semestrze uczymy się przeprowadzać wywiad z właścicielem pacjenta, oceniać węzły chłonne, śluzówki, skórę czy sierść. Do tego zagłębiamy tajniki wiedzy z osłuchiwania serca, płuc czy opukiwania. Dotyczy to zarówno bydła jak i konia, a także małych zwierząt. Na te ćwiczenia można przyprowadzać swoich pacjentów, więc moje koty zostały wymacane przez całą grupę ;)
Semestr kończy się zaliczeniem z całego półrocza. My mieliśmy w postaci testu jednokrotnego wyboru. We wcześniejszych rocznikach była odpowiedź ustna. Tutaj niestety się poślizgnęłam, ale nie miałam siły przysiąść z nauką do czwartego zaliczenia w tygodniu i odpuściłam. Przy drugim podejściu otrzymałam 4,5, więc jestem zadowolona ;)


DIAGNOSTYKA BAKTERIOLOGICZNA I MYKOLOGICZNA

Fakultet trwający bodajże pięć tygodni. To taka troszkę powtórka z mikrobiologii - hodowla, robienie preparatów, testów API czy oglądanie pod mikroskopem. Wszystko krąży wokół bakterii oraz grzybów. Na końcu zaliczenie w też takiej samej formie jak kolokwia przedmiotu z roku wcześniejszego  :)


WIRUSOLOGIA

Przedmiot prowadzony w formie wykładów w pierwszej połowie semestru. Omawiane są na nim wirusy oraz charakterystyczne choroby jakie wywołują. Zaliczenie to kilka pytań pisemnych krótkiej odpowiedzi.

Po inne zdjęcia zapraszam na mojego Instragrama :)

To tyle jeżeli chodzi o przedmioty oraz moje odczucia :) Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :D Jak macie jakieś pytania to śmiało! A ja mam nadzieję, że podczas kolejnego semestru będę mieć więcej czasu na pisanie :)