3 listopada 2017

Pierwszy miesiąc trzeciego roku weterynarii



Witam!
Dzisiaj chciałabym przedstawić w kilku , a może kilkudziesięciu, zdaniach jak wyglądał pierwszy miesiąc na trzecim roku weterynarii. Był on na pewno bardzo intensywny, chociaż nie miałam jeszcze żadnych zaliczeń. Może jednak od początku :)

Przez pewne zawirowania na uczelni zostałam starościną swojego rocznika w połowie pierwszego tygodnia. Po prostu awansowałam ze stanowiska zastępcy wyżej, jednak bez pomocy "pod sobą". Miałam niecałą dobę na ogarnięcie spraw organizacyjnych i znalezienie kogoś na kim będę mogła polegać. Na szczęście mój aktualny zastępca sprawuje się idealnie :) Latanie po prowadzących, wyjaśnianie co zaszło, wymiany maili i telefonów. Wiedziałam, że należy to załatwić jak najszybciej, by nasz rocznik nie wypadł mało profesjonalnie. Podołałam ;)

Gdy udało mi się uporać z mniejszymi i większymi problemami organizacyjnymi, zostałam usadzona na kolejne dość ważne stanowisko. Przejęłam po mojej koleżance funkcję przewodniczącej w sekcji zwierząt egzotycznych w Kole Naukowym Medyków Weterynaryjnych. Od listopada podwijam rękawy, by reprezentować swoje stanowisko najlepiej jak się da. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła napisać coś więcej na ten temat i zaprosić Was na wykłady bądź warsztaty :)

Na samej uczelni na razie spokój i brak zaliczeń. Jednak to taka cisza przed burzą. Od 13 listopada zaczyna się małe piekło ;). Czeka nas kolokwium za kolokwium z ogromnymi partiami materiałów. Taka sesja podczas listopada. Czy może być coś lepszego niż stres, stres i jeszcze raz stres? Dlatego tak kochamy nasze studia ;)

Ja od początku staram się uczyć na bieżąco. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie. Chciałabym chociaż część pozaliczać w pierwszych terminach. Jednak wiem, że może być to ciężkie do osiągnięcia. Na razie miesza mi się w głowie to wszystko czego zdołałam się nauczyć...

Moje postanowienie co do chodzenia na wykłady zniknęło po pierwszych wykładach. Nie jestem w stanie się po prostu na nich wystarczająco skupiać. Wolę ten czas poświęcić na samodzielną naukę. Za to staram się jak najwięcej wynosić z ćwiczeń, które są naprawdę według mnie ciekawe. Znowu odzywa się moje wewnętrzne dziwactwo, ja wiem, ale słuchanie o pasożytach czy działaniu leków jest naprawdę interesuje. Ćwiczenia z patofizjologii, chociaż jedynie w postaci seminariów i wykładów, są naprawdę ciekawe. Staram się wynosić z nich najwięcej jak się da. Jednak słyszałam, że pewność z tego przedmiotu jest zgubna. Mam nadzieję, że dam sobie mimo wszystko radę.

Ćwiczenia z diagnostyki są najbardziej kreatywnymi zajęciami. Za mną bydło i konie. Na bydle chodziliśmy po cielętniku oraz badaliśmy dorosłe krowy. Mierzyliśmy temperaturę, liczyliśmy tętno, osłuchiwaliśmy, opukiwaliśmy, sprawdzaliśmy odruch kaszlu... Przez większość ćwiczeń miało się interakcję ze zwierzętami. Dzięki temu można było się chociaż w procencie przybliżyć do tego co nas czeka po studiach ;). To dawało jakąś siłę, by wracać do domu i siadać do książek.

Ćwiczenia z patomorfologii przeplatają się w taki sposób, że w jednym tygodniu ma się histopatologię, a w drugim sekcję zwierząt. Na razie za mną po jednym teoretycznym i jednym praktycznym podejściu z obu działów. Na szkiełkach pierwszy raz widzę coś więcej niż plamy różowych komórek! Może jeszcze będą ze mnie ludzie :D. Przy zwłokach możemy natomiast pochwalić się super strojem! Czepki na głowie, ochraniacze na buty, rękawice do sprzątania, fartuchy i noże kuchenne w ręce. Czuję się jak pracownik sklepu mięsnego!

Podczas naszej pierwszej sekcji uczestniczyliśmy przy obdukcji konia oraz kota. Powiem tak, śmierdziało ale dało się wytrzymać. Wylewająca się zawartość żołądka oraz jelit najpierw mnie skręciła, i patrząc po minach nie tylko mnie, ale po chwili w miarę się wywietrzyło. Nikt nie poczuł się na tyle źle, by opuścić pomieszczenie. Mogliśmy również zobaczyć koński mózg po otworzeniu czaszki, co jest rzadkością. W ogóle sekcja konia być może już nigdy się nam nie trafi podczas ćwiczeń. Całe szczęście, bo to znaczy że żyją ;). Warto jednak było to przeżyć, by w przyszłości móc sobie z tym w miarę poradzić.

To chyba wszystko w skrócie co ostatnio się u mnie działo. Było tego sporo, a ten miesiąc będzie na pewno ciężki. Trzymajcie kciuki żebym go przeżyła! Nie chciałabym zatrzymać się na trzecim roku skoro tak daleko zaszłam :)