Hej!
Do napisania kolejnej notki natchnęła mnie sobotnia wycieczka do parku. Usiadłam na ławce i przez kilka godzin wpatrywałam się w latające i pływające ptaki oraz biegające radośnie psy. Poza tym rozmawiałam na temat tzw. dobroci serca. Doszliśmy do wnioski, że miłość do zwierząt bierze się właśnie z tej dobroci i vice versa. Te dwie rzeczy są ze sobą powiązane. Oczywiście dobroć serca ma również inne "objawy", ale jednym z fundamentalnych jej podstaw jest ciepłe podejście do futrzanych, i nie tylko takich, zwierząt.
Gdy rozmawiam z ludźmi z weterynarii, kierunków pokrewnych bądź po prostu wielbicieli innych stworzeń, widzę bijące od nich dobro. Może miałam szczęście i spotkałam właśnie takich ludzi na swojej drodze, ale wyczuwam pewną zależność. Często wśród nich są osoby aktywnie zaangażowane w pomoc społeczeństwu bądź przyrodzie. Sama chcę walczyć dla tych, których głos niknie przy szeleście pieniędzy. Pisałam jednak o tym w innym poście (Krąg Życia).
Zaczęłam się zastanawiać skąd wzięła się u mnie miłość do zwierząt, a także wypracowanie pewnych zachowań oraz priorytetów w moim życiu. Musiałam na pewno dojrzeć, by swoje kroki skierować w kierunku jaki obrałam dwa lata temu. Bałam się, bałam się jak cholera o pracę po tych studiach. O swój przyszły status finansowy. O zapełnienie rynku. Głowiłam się długo czy powinnam podążać tutaj, czy jednak iść na lekarski. Była to trudna decyzja z tego powodu, że na każdym z nich czułabym się spełniona.
Jednak, widząc nieszczęście zwierząt i ciągle powiększającą się liczbę gatunków zagrożonych wyginięciem, postanowiłam iść w kierunku w moim odczuciu cięższym. Nie wiem jak z nauką, bo zapewne na lekarskim jest tego więcej z powodu bardziej rozwiniętej medycyny ludzkiej niż zwierzęcej. Nie tutaj widzę trudność. Ciężkość tej decyzji była związana ze wszystkimi obawami jakie mi towarzyszyły od połowy liceum. Co jeżeli nie znajdę pracy w zawodzie po niezwykle wymagających, prawie sześcioletnich studiach? Co jeżeli finansowo będę nadal uzależniona od innych pomimo posiadanej pracy?
Postanowiłam jednak zaryzykować i walczyć o swoje marzenia oraz chęć pomocy zagrożonym, dzikim gatunkom. Wierzę w siebie. Wierzę w swoje zdolności oraz determinację do osiągnięcia swojego celu. Po prostu w mojej głowie brzmi tylko jedno zdanie - nie ma bata, musi ci się udać! Z tą determinacją prę do przodu na studiach.
Jednak, by dojść do tego miejsca w którym jestem, najpierw musiałam zakorzenić w sobie tę cząstkę miłości do zwierząt, która popchnęła mnie do podjęcia ryzyka. Zaczęłam zastanawiać się skąd wzięło się to coś we mnie, co ukształtowało takiego, a nie innego człowieka.
Podejrzewam, że największy wpływ na to mieli moi rodzice. Od najmłodszych lat starali się mnie "zespolić" z naturą. Często brali mnie na wycieczki do lasów. Oglądaliśmy razem zwierzęta w dzikiej naturze jak i parkach zoologicznych. Kupowali mi atlasy ze zwierzętami oraz kasety VHS na temat życia i rozwoju ssaków. Stymulowali mnie do pokochania zwierząt. Od zawsze uczyli mnie również szacunku do nich. Tłumaczyli, że zwierzęta to nie zabawki, a czujące istoty. Ja z biegiem czasu coraz bardziej to dostrzegałam, aż "wyprzedziłam" rodziców i ostatnio zostałam nazwana eko-świrem ;). Jednak nie przeszkadza mi to, a tylko bardziej pokazuje mi i utwierdza w przekonaniu, że jestem w odpowiednim dla mnie miejscu.
Poza tym od dziecka zbierałam wszystko co się rusza z ulicy do mieszkania. Rodzice pozwalali mi to trzymać, ale oby na balkonie żeby się nie rozeszło. Hodowałam więc ślimaki, żaby, mrówki i inne cuda, które udało mi się znaleźć. Dla dziecka była to niesamowita frajda.
Ponadto miłość i fascynację do zwierząt mam również we krwi. Mój ojciec zajmuje się fotografią dzikiej natury. Pamiętam jak chodził ze specjalną płachtą do kamuflażu w las, by móc zrobić zdjęcie sarenek z bliska. Potrafił godzinami chodzić po łąkach, by uchwycić przelatującego bażanta. Zdjęcia zwierząt, a przede wszystkim ptaków, zajmowały większość dysku na komputerze. Ostatnio zafascynował się fotografią owadów, więc śledzę jego postępy.
Jeżeli jesteście zainteresowani innymi zdjęciami to zapraszam: Fanpage (Facebook) Założył w zeszłym tygodniu w końcu po wielu latach próśb, więc dużo tam jeszcze nie ma, ale codziennie chodzi i fotografuje ;)
***
Wydaje mi się, że to miało decydujący wpływ na ukształtowanie pewnych cech mojego charakteru. Oczywiście środowisko również się do tego przyczyniło. Otaczając się osobami podobnymi do mnie, jeszcze bardziej to rozwijałam w sobie. Staram się jednak znaleźć równowagę i nie popadać w zbytnią skrajność. Chcę podążać swoją ścieżką, ale również cieszyć się życiem oraz przyziemnymi sprawami. Jestem po prostu młodą, niską dziewczyną, która ma marzenie uratować jak najwięcej zwierząt i zagrożonych gatunków :)
A u Was? Skąd wzięła się miłość do zwierząt? :)
Od dziecka marzyłam o tym aby zostać pisarką albo właśnie weterynarzem. Odkąd pamiętam, w naszym domu zawsze było jakieś zwierzątko. I chyba stąd narodziła się ta moja miłość. Zawsze traktowaliśmy nasze zwierzaki jak członków rodziny, co niejednokrotnie wywoływało oburzenie u niektórych ludzi.
OdpowiedzUsuńMoje marzenie odnośnie wymarzonej pracy nigdy się nie spełniło, ale zwierzaki mają w moim sercu specjalnie zarezerwowane miejsce. ;)
Hej. Ja nie na temat - wiesz może jak wygląda sprawa stypendium naukowego na sggw? Kończę wlasnie pierwszy rok na wecie, średnia powinna być kolo 4.0. Jest jakaś szansa? :)
OdpowiedzUsuńHej! U nas stypendium było od średniej coś koło 4.3 :) ale to zależy od rocznika, bo ileś tylko najlepszych osób może je dostać :) podania o stypendium można składać w pazdzierniku jezeli ma się średnią minimalną 4.0 :)
UsuńTo średnia arytmetyczna czy ważona według ectsów? I wiesz może jaka to kwota? ;)
UsuńŚrednia arytmetyczna :) Kwoty były bodajże 300, 500 i 1000 zł na miesiąc przez jakiś okres (coś w ten deseń, ale aż tak się nie interesowałam, bo moja średnia mi na to nie pozwalała :D) w zależności od tego, którą było się osobą :)
UsuńLudzie przez bogactwo znęcają się nad zwierzęciem. Podrzucają koty .i psa nie chcą trzymać . boją się chodzić do weterynarza . będą ich samochód rozjeździe.
OdpowiedzUsuń47 year-old Accounting Assistant I Leland Capes, hailing from Windsor enjoys watching movies like Downhill and Baton twirling. Took a trip to Pearling and drives a Ferrari 250 GT LWB Tour de France. pomocne strony
OdpowiedzUsuń